Afera KPO rozgrzała opinię publiczną do czerwoności. Kiedy w przestrzeni medialnej pojawiły się informacje o tym, na co część przedsiębiorców z sektora HoReCa przeznaczyła środki z Krajowego Planu Odbudowy, oburzenie mieszało się z niedowierzaniem. Pieniądze, które miały ratować firmy po pandemii i wspierać innowacje, w wielu przypadkach trafiły na zakupy tak luksusowe, że trudno było je powiązać z odbudową gospodarki.
Jak miało być, a jak wyszło
Krajowy Plan Odbudowy to gigantyczny program finansowany w dużej mierze z funduszy unijnych. Jego cel? Odbudowa polskiej gospodarki po kryzysie COVID-19, zwiększenie jej odporności na kolejne wstrząsy, a także modernizacja firm. W przypadku branży HoReCa (gastronomia, hotele, catering) przeznaczono na to aż 1,2 miliarda złotych.
Do tej pory wydano zaledwie 109 milionów złotych, ale już ta kwota wystarczyła, by rozpętała się burza. Dlaczego? Bo część beneficjentów wydała pieniądze w sposób, który w oczach opinii publicznej wyglądał na zwykłą konsumpcję luksusu.
Kontrowersyjne wydatki z KPO – przykłady, które bulwersują
Internauci zaczęli sami analizować rządową mapę dotacji. Efekt? Lista wydatków, które nie kojarzą się ani z ratowaniem firm, ani z innowacyjnością. Wśród najbardziej komentowanych zakupów znalazły się:
-
Firmowe jachty i łodzie – niekiedy warte setki tysięcy złotych, finansowane w ramach „dywersyfikacji działalności restauracyjnej”.
-
Sauny i solaria w pizzeriach – bo przecież nic tak nie pobudza apetytu jak seans w saunie…
-
Ekspresy do kawy i maszyny do lodów – często najwyższej klasy, w cenach, które przeciętnemu przedsiębiorcy mogłyby sfinansować rok działalności.
-
Wirtualne strzelnice – dla klientów lokali gastronomicznych, którzy chcą „postrzelać” między jednym a drugim daniem.
-
Platformy e-learningowe do nauki brydża – pomysł oryginalny, ale czy faktycznie ratujący biznes po pandemii?
Luksusowe meble i klimatyzatory zamiast rozwoju technologii
Wydatki obejmowały także rzeczy, które w teorii mogły poprawić standard usług, ale w praktyce wzbudzały wątpliwości:
-
wymianę mebli w apartamentach na wynajem,
-
rozbudowę garderoby,
-
zakup mebli kuchennych i ogrodowych,
-
instalację klimatyzacji,
-
rozbudowę zaplecza gastronomicznego.
Jeden z przykładów, który szczególnie rozgrzał opinię publiczną, to historia przedsiębiorcy z Łodzi. Otrzymał on około 600 tysięcy złotych netto na zakup dwóch jachtów. Mają one pływać na Mazurach i być elementem „drugiej nogi” działalności restauracyjnej. Jak tłumaczył właściciel: „Nie dostaliśmy tych pieniędzy na wakacje, tylko na rozwój firmy”.
Mechanizm działania programu
Wsparcie z KPO było skierowane do mikro, małych i średnich firm z sektora HoReCa, które w latach 2020–2021 odnotowały spadek obrotów o co najmniej 30%. Wysokość dotacji wynosiła od 50 tys. zł do nawet 540 tys. zł, a środki można było przeznaczyć na „unowocześnienie lub dywersyfikację działalności gospodarczej”.
Brzmi rozsądnie? Na papierze tak. W praktyce jednak pojawił się nowy problem – „czarny rynek spółek-wydmuszek”. Firmy były zakładane lub kupowane wyłącznie po to, by spełnić warunki dotacji. W sieci pojawiały się ogłoszenia wprost: „Kupię spółkę z branży HoReCa ze spadkiem obrotów”.
Reakcja władz – polityczna burza
Afera KPO stała się tematem dnia w mediach i w polityce. Premier Donald Tusk zapowiedział „zero tolerancji dla marnowania środków z KPO” i odebranie pieniędzy tam, gdzie doszło do nadużyć. W lipcu 2025 r. odwołano prezes PARP Katarzynę Duber-Stachurską, która odpowiadała za nadzór nad projektem.
Prokuratura Regionalna w Warszawie wszczęła czynności sprawdzające. Sprawę przekazano do Prokuratury Europejskiej, a Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej wstrzymało wypłaty i rozpoczęło serię kontroli.
Głos obrony – czy winny jest program, czy beneficjenci?
Ministerstwo podkreśla, że cała ta sprawa dotyczy zaledwie 0,5% całego budżetu KPO (ponad 250 miliardów złotych). Wiceminister Jan Szyszko mówił wprost: „Włos się jeży na głowie” przy niektórych wnioskach, ale problem dotyczy jedynie pojedynczych inwestycji.
Niektórzy ekonomiści, jak prof. Witold Orłowski, wskazują, że „był program, ludzie go wykorzystali zgodnie z jego zasadami”. Według nich, problem tkwi w konstrukcji samego programu, a nie w tym, że beneficjenci złamali prawo.
Co dalej z kontrolami i pieniędzmi?
Kontrole mają potrwać do końca września 2025 roku. Wyniki będą podstawą do:
-
żądania zwrotu środków,
-
ewentualnych procesów sądowych,
-
wprowadzenia nowych zasad rozliczeń dotacji.
Komisja Europejska podkreśla, że żadne unijne pieniądze nie zostały jeszcze faktycznie wydane na te projekty. Dopiero po złożeniu przez rząd wniosku o wypłatę środków KE oceni, czy Polska spełniła warunki.
Społeczny odbiór – utrata zaufania?
Dla wielu Polaków Afera KPO stała się symbolem niewłaściwego gospodarowania publicznymi pieniędzmi. Obraz jachtów kupowanych z dotacji na „odbudowę” branży gastronomicznej trudno zrównoważyć opowieściami o uczciwych przedsiębiorcach, którzy wydali środki na realny rozwój.
Efekt? Spadek zaufania do programów pomocowych. W sieci pojawiają się komentarze: „Dlaczego my, podatnicy, mamy finansować czyjeś luksusy?”.
Wnioski – co ta afera mówi o systemie dotacji?
Afera KPO pokazuje, że:
-
Nawet dobrze zaprojektowany cel może zostać wypaczony, jeśli kontrola jest zbyt słaba.
-
Kryteria przyznawania dotacji muszą być bardziej restrykcyjne.
-
Społeczna akceptacja programów pomocowych zależy od transparentności.
To także lekcja dla polityków – komunikacja i wyjaśnianie zasad są równie ważne, co sam proces przyznawania środków.
Czy Afera KPO to początek większego problemu?
Wielu ekspertów ostrzega, że jeśli mechanizmy kontroli w innych częściach KPO okażą się równie dziurawe, możemy mieć do czynienia z kolejnymi falami podobnych afer. A stawką są nie miliony, ale dziesiątki miliardów złotych.
Na razie pozostaje czekać na wyniki kontroli i decyzje władz. Ale jedno jest pewne – ta historia zostanie zapamiętana jako jeden z najbardziej kontrowersyjnych epizodów w historii polskich dotacji unijnych.
Zostaw komentarz